Raz na wozie, raz pod wozem, zdają się myśleć dzisiaj władze Iranu. Jeszcze w pierwszym tygodniu stycznia los im sprzyjał – zabicie generała Ghasema Solejmaniego przez USA nastawiło mieszkańców kraju (oraz szyitów poza jego granicami) wrogo do Stanów Zjednoczonych w sposób, którego nie była w stanie osiągnąć nawet teherańska propaganda, dzięki czemu zapomnieli na chwilę o trudnościach gospodarczych, z jakimi boryka się kraj pod wpływem amerykańskich sankcji (a przeciw którym Irańczycy manifestowali jeszcze na przełomie listopada i grudnia). Teraz jednak karta się odwróciła i Irańczycy znów protestują przeciw własnemu rządowi – tym razem dlatego, że pomimo żarliwych zaprzeczeń władze w Teheranie w końcu przyznały, że to jednak rakieta irańskiej obrony przeciwlotniczej była tym, co doprowadziło do katastrofy Boeinga 737 ukraińskich linii lotniczych 8 stycznia 2020. Innymi słowy mówiąc: rząd zestrzelił własnych obywateli, bo wśród 176 ofiar było wielu Irańczyków. W podcaście „Dzieje się świat” wracamy jednak jeszcze raz do śmierci generała Solejmaniego i zastanawiamy się, dlaczego akurat teraz w Białym Domu zapadła decyzja odnośnie zabicia dowódcy, który nie ukrywał się jak chociażby Abu Bakr al-Baghdadi, nieżyjący już lider Państwa Islamskiego, tylko był prawdziwym celebrytą w mundurze. Zestrzelenie 737 z niewinnymi ludźmi na pokładzie obciąża Teheran, ale to śmierć Solejmaniego i jej konsekwencje zadecydują o dalszej dynamice między Waszyngtonem a Teheranem. Źródła wykorzystanych w materiale cytatów: